Lanzarote - wulkaniczny raj

To był świetny pomysł żeby wrócić tutaj po latach. Ten pobyt tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że jest to moja ulubiona z Wysp Kanaryjskich. Nierzadko można usłyszeć opinie, że w zasadzie nic tutaj nie ma, co mnie osobiście skłoniło do jeszcze większego zainteresowania tym miejscem.

Ze wspomnień sprzed 12 lat o tym miejscu miałam same miłe obrazki. Wyspa owszem, ma typowo wulkaniczny krajobraz i raczej nie jest oazą zieleni. Jednak należy do miejsc, które uderzają obrazem potęgi natury. Jeżeli kojarzycie ją tylko jak na poniższej fotografii to obiecuję, że to nie wszystko:)

54CC1671-E7A4-4CE2-8A2D-52420E6794CCjpg

To jak dziś wygląda Lanzarote miało swój główny punkt kulminacyjny na początku XVIII wieku, kiedy to wyspę nawiedziła seria potężnych wybuchów wulkanów. Pod lawą i popiołem znalazła się 1/4 część powierzchnii wyspy, 11 wiosek zostało zniszczonych a tereny uprawne zmieniły się w jałowe pola. Powstał księżycowy krajobraz, pokryty dziesiątkami kraterów. Dziś można to wszystko podziwiać w Parku Narodowym Timanfaya i nie tylko. Cała wyspa wygląda jak wulkaniczna pustynia, na której wyraźnie zaznaczają się wulkaniczne stożki a niewielkie miejscowości wyglądają z daleka jak porozrzucane białe klocki.

18AE9BAD-F620-436A-82E8-F15C8DEA3C9Cjpg

Do Parku Timanfaya można pojechać samochodem a następnie po dotarciu na jeden ze szczytów można wsiąść w specjalny autobus, który obwozi 14-kilometrową trasą wśród pól lawy oraz wulkanicznych kraterów. Pod powierzchnią ziemi jest w tym miejscu na prawdę gorąco. Woda wlewana do specjalnych otworów wytryskuje po chwili mocnym strumieniem pary.

Pola lawy można także zobaczyć z wielbłądziego grzbietu. Widok wielblądów na tle wulkanu przyznam, że jest egzotyczny, jednak ja wybrałam podróż samochodem. Może się mylę, ale wielbłądy nie wyglądały na szczęśliwe i chętne do współpracy. Niezależnie od tego jak się tam dostaniecie, jaką wybierzecie trasę, muszę przyznać że ogrom powulkanicznej przestrzeni i widoki są porażające. Miejsce to wyjątkowo działa na wyobraźnię i daje niesamowite poczucie bycia wśród potężnego żywiołu.

Wulkany możemy podziwiać w wielu miejscach. Jest słynny Teide na Teneryfie czy Etna na Sycylii. Co zatem jest tak wyjątkowego moim zdaniem na Lanzarote? Poza tym, że możecie tu przemierzać kilometry wśród zastygłej lawy i podziwiać księżycowy krajobraz, największą „dobrą robotę” wykonał tu pewien artysta. To właśnie dzięki urodzonemu na Lanzarote, Cesarowi Manrique wyspa ma ten szczególny i niepowtarzalny charakter. Walczył o jej architekturę, zaprojektował tutaj wiele miejsc. Dzięki niemu buduje się tutaj niewysokie, białe budynki, które wspaniale współgrają z naturalnym krajobrazem. Jedyny wyjątek to hotel Grand w stolicy wyspy Arrecife. Faktycznie kiepsko wygląda ale przynajmniej przemierzając tą długą część wybrzeża można go potraktować jako punkt odniesienia.

C3E157F3-1168-4A45-8582-8B3CC0BC9F6AJPG

Sam Cesar Manrique był to artysta bardzo wszechstronny. Jako malarz, rzeźbiarz, projektant wnętrz   i architekt krajobrazów, pozostawił na swojej ukochanej wyspie bardzo wiele ciekawych i wartych podziwiania dzieł (zmarł w 1992 roku). Nawet dla osób, które niezbyt interesują się sztuką, może być postacią wzbudzającą zainteresowanie i intrygującą. Cesar Manrique stworzył swoją koncepcję połączenia natury ze sztuką, miał hedonistyczne podejście do życia i takie poczucie estetyki, które do dziś wprawia w zachwyt.

114F4F57-DD64-4912-8B80-3542B526DC5Ejpg

Dzieła Cesara Manrigue można podziwiać w wielu miejscach na samej Lanzarote jak i poza nią. Jednak na Lanzarote jest ich najwięcej. Nie sposób dokładnie zobaczyć wszystkich podczas tygodniowego pobytu, jednak są dwa miejsca, które trzeba zobaczyć koniecznie. Jest to Fundacja Cesara Manrique’a oraz Jameos del Aqua. Mnie szczególnie spodobał się pobyt  w Fundacji, która była kiedyś domem i pracownią artysty. Wszystko mieści się na działce o powierzchnii 3 tyś m, która pokryta jest czarną lawą. Sama rezydencja to dwie kondygnacje o łącznej powierzchnii 1,8 tyś m. Cesar Manrique zaprojektował to miejsce łącząc tradycyjne budownictwo wyspy z elementami nowoczesnej architektury. Ogromne panoramiczne okna, za którymi roztaczają się pola zastygłej lawy robią niesamowite wrażenie. Dolne pomieszczenia są urządzone w grotach wulkanicznych połączonych wąskimi korytarzami. Każda grota to pokój w innym stylu, większość z nich doskonale oddaje towarzyski i hedonistyczny charakter artysty. Basen w jednej z grot sprawia, że dosłownie „opada szczęka” i nie wiem czy jakiekolwiek moje zdjęcie jest w stanie to oddać.

Tam po prostu trzeba być i to zobaczyć. Ja przemierzając te piętra i korytarze wpadałam w coraz większy zachwyt nad geniuszem tego człowieka, a na sam koniec wręcz go pokochałam. Serio!

B4B3C7A9-D6A4-4F4C-8948-E83495D6C1A2jpg

Koniecznie trzeba też pojechać na szczyt Mirador del Rio ( 475 m n.p.m.). To miejsce również zaprojektował Cesar Manrique, jednak tutaj główną rolę zagrała natura. Widok z tego miejsca jest oszałamiający. Kiedyś mieściła się tutaj baza wojskowa, jest to najbardziej wysunięte na północ miejsce na wyspie co dawało doskonałe możliwości obserwacyjne przesmyku El Rio ( pomiędzy Lanzarote a La Graciosą). Na szczycie umieszczono płaski budynek z panoramicznymi oknami oraz stworzono platformę zawieszoną na skałach. Można stąd podziwiać wynurzające się z oceanu wysepki: La Graciosę, Montana Clarę, Alegranzę, Roque del Oeste i Roque del Este.

Na La Graciosę można popłynąć z Lanzarote promem, dokładnie z miasteczka Orzola - ja akurat tym razem nie miałam na to czasu ale zapewne będzie to kolejny punkt do zrobienia przy kolejnej wizycie na Lanzarote. Ta wysepka jest niewielka, są na niej zaledwie dwie wioski ale podobno klimat panuje tam jak z filmów o dzikim zachodzie więc może być ciekawie…

Widoki z Mirador del Rio niezapomniane - polecam!

B5B5BE56-0340-41F3-9E43-EEB5593A8266jpg

Te atrakcje to zdecydowanie nie wszystko co można na wyspie zobaczyć. Jest tego na prawdę sporo ale ja tym razem miałam jeszcze inny cel tej podróży.

Mój wyjazd na Lanzarote chciałam potraktować bardzo aktywnie i pokazać Wam kolejne niezwykłe oblicze tej wyspy. Miejsce to jest popularne wśród rowerzystów i jak się okazało bardzo szybko przekonałam się dlaczego. Zanim jednak napiszę coś więcej o rowerach to nie chcę pominąć biegaczy, amatorów nordic walking czy wielbicieli plaż i spacerów. Od Puerto del Carmen po Costa Tequise ciągnie się ponad 20 kilometrowa promenada i ścieżka rowerowa wzdłuż oceanu. Po drodze przepiękne odcinki szerokich piaszczystych plaż, poprzeplatane momentami skalistym wybrzeżem. Przy promenadzie praktycznie nie ma dużych hoteli, w większości są to niewielkie obiekty w formie apartamentów i bungalowów. Co jakiś czas urocze knajpki z widokiem na ocean. Można zatem biegać, chodzić i spacerować do woli. Cała infrastruktura jest do tego idealnie przystosowana a przy tym nie ma nic przytłaczającego                         w okolicy co sprawia, że jest to idealne miejsce na aktywny wypoczynek.

E95CCA43-444E-46E4-9537-F8EE3941CD86jpg

W temacie turystyki rowerowej to przyznam, że ta wyspa to prawdziwy raj dla wielbicieli dwóch kółek. I to dla wszystkich z nich. Niezależnie od tego czy lubisz się ścigać po szosie w obcisłym wdzianku, czy lubisz pokryć się kurzem przemierzając góry i bezdroża, czy tak jak ja lubisz nakręcić sporo kilometrów ale mieć widok na ocean i co chwile zatrzymywać się i pękać z zachwytu. To nie jest żadne moje odkrycie o tym miejscu bo już nie raz wysyłałam tam klientów z własnymi rowerami w bagażu, co mogło świadczyć o tym, że warto im było taszczyć własny rower samolotem. Ja nie posiadam aż takiego super sprzętu żebym musiała go ze sobą zbierać,   i nie ma takiej potrzeby bo wypożyczalnie rowerów działają tu perfekcyjnie. Są praktycznie na każdym kroku, wystarczy na mapie Google wyszukać jakąś w okolicy hotelu, do którego się udajecie. Rower warto zarezerwować przed swoim przyjazdem bo większość ludzi jeździ tutaj na rowerach i lepiej nie tracić czasu na szukanie wolnych rowerów na miejscu. Ja korzystałam           z wypożyczalni Free Motion Bike Center. Rezerwację robi się on line wybierając rodzaj roweru, swój wzrost, wagę i wysokość siodełka. Nie trzeba nic opłacać wcześniej, po prostu zgłaszacie się w dzień wynajmu a rowery opisane Waszymi danymi są perfekcyjnie przygotowane i czekają na Was. Koszt od 17 euro za osobę na dzień.

Wszędzie ścieżki rowerowe, a jak gdzieś ich nie ma to akurat się budują:)

68FFE4DD-C380-4307-9965-2C6C37FA1FCFjpg

Jak już zostałam szczęśliwą posiadaczką dwóch kółek na trzy dni to postanowiłam jak najwięcej pozwiedzać właśnie na rowerze. Polecam trasę rowerową z Puerto del Carmen do Costa Tequise. W jedną stronę to ok 20 km a mniej więcej pośrodku znajduje się stolica wyspy Arrecife. Trasa prowadzi cały czas wzdłuż oceanu i jest niezwykle malownicza.

W pierwszy dzień jako punkt docelowy było Costa Tequise. Po drodze kilka przystanków, obowiązkowy przy pasie startowym żeby zaliczyć kilka lądowań, kolejny w porcie w Arrecife a  następny już w Costa Tequise, gdzie warto zatrzymać się w jednej z knajpek przy samej plaży.

6D800C65-B407-41D9-8AC7-FFB57334C6F1jpg

Costa Tequise to niewielka turystyczna miejscowość z dwoma większymi i kilkoma malutkimi zatoczkowymi plażami. Jest trochę knajpek, sklepów, hoteli i bardzo ładnie zagospodarowana promenada z miejscami do wypoczynku i placami zabaw. Miejsce polecam jeżeli ktoś woli spokojne miejscowości czy podróżuje z dziećmi bo wejście do oceanu jest tutaj łagodne a woda w mniejszych zatoczkach cieplejsza. Poza tym jest piękna długa promenada co pozwala spacerować do woli. Król Hiszpanii Juan Carlos I ma tutaj swoją rezydencję, ale jakoś nie wpadliśmy tam na siebie. Dzień zakończyłam z 45 km na liczniku i kolejnymi zachwytami nad tą miejscówką.

W drugim dniu przygody z rowerem nieco dawał się we znaki kontakt z siodełkiem (no jednak to grudzień więc na rowerze jeździłam ostatni raz we wrześniu czy październiku więc pewne części ciała zapomniały…) Z powodu tej niedogodności postanowiliśmy pokręcić się po bliższej okolicy Puerto del Carmen. Pojechaliśmy zatem w stronę starego miasteczka i portu. Kiedyś była to mała wioska rybacka Tinosa i faktycznie do dziś w okolicy portu można poczuć jakby czas się zatrzymał, bo rybacy wypływają stamtąd codziennie na tradycyjny połów. Jest też kilka starszych uliczek, nieco zaniedbanych ale bardzo klimatycznych więc można się tam pokręcić. Poza tą starą częścią , miejscowość to główny kurort wyspy z popularnym miejscem do spacerów po Avenida de Las Playas z jednej strony obsadzonej palmami, z drugiej licznymi hotelami, bungalowami, sklepami, restauracjami i klubami. Faktycznie jest tutaj nieco więcej ludzi, dosyć gwarno i miejscami w okolicy restauracji można poczuć zapachy z kuchni. Muszę jednak przyznać, że miejsce jest bardzo zadbane i nawet ładne jak na uliczkę sklepowo-gastronomiczną.                      A najważniejsze, że to wszystko w towarzystwie oceanu i pięknej plaży więc spaceruje się znakomicie.

8A60F75B-6A47-4CDC-B1D7-6CC415C808F5jpg

Po południu jeszcze krótki spacerek w stronę centrum Puerto del Carmen.

C41B7675-365B-4D52-AC78-7E76A3DD3AB4jpg

Trzeci dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie stolicy Arrecife a następnie odbiliśmy w głąb lądu do Tahiche żeby odwiedzić Fundację Cesara Manrique’a.

Arrecife to największe miasto i główny port Lanzarote. Stolicą było kiedyś Tequise (bardzo ładne zabytkowe miasteczko - warto pojechać), jednak po tym jak rozbudowano port w Arrecife przeniesiono stolicę właśnie tutaj. Nazwa Arrecife oznacza podwodną skałę, rafę. Faktycznie wzdłuż wybrzeża ciągną się tutaj liczne rafy koralowe, podwodne skałki i maleńkie wysepki widoczne tylko podczas odpływu. Z atrakcji w stolicy warto zwrócić uwagę na Zamek św. Gabriela oraz Zamek św. Józefa. Ten pierwszy był twierdzą, która broniła wybrzeży przed atakami piratów. Do dziś zachowały się przy wejściu do zamku dwie armaty, zamek był w 1586 roku zrównany z ziemią a następnie wzniesiony na nowo. Został on wybudowany na wysepce Islote de Quemado położonej u wybrzeży Arrecife, a z miastem łączy go 200-metrowy Most Kul.

Zamek św. Józefa przyczynił się do odbudowania gospodarki Lanzarote po erupcji wulkanów. Budowa zamku zapewniła mieszkańcom wyspy miejsca pracy i pozwoliła uniknąć głodu - stąd do dziś nazywana jest Twierdzą Głodu. Przez lata zamek był wykorzystywany jako magazyn broni i amunicji, potem stał nieużywany, następnie został odrestaurowany pod okiem Cesara Manrique a od 1976 roku w zamku działa Muzeum Sztuki Współczenej. Poza tymi budowlami Arrecife to dość spokojne miasto jak na stolicę. Większość życia toczy się przy promenadzie, jest kilka uliczek z knajpkami i sklepami. Klimat tego miasta jest nieco melancholijny chociaż ciężko do końca określić z czego to wynika. Ładnie i nowocześnie jest przy porcie i promenadzie a jak pójść wgłąb miasteczka to jakby czas się zatrzymał. Po pysznej kawie w jednej z uliczek udaliśmy się do Fundacji Cesara Manrique o której wspominałam na początku wpisu. Warto tylko dodać, iż udając się na rowerze wgłąb wyspy rowerzyści także są mile widziani - ścieżki rowerowe niezmiennie prawie na każdej ulicy. I tak udało nam się nakręcić znowu ponad 40 km po czym oddaliśmy rowery z poczuciem dobrze wykorzystanej każdej chwili.

825B4938-EEEF-498C-A349-BA9999F9EF9Djpg

Samochód wynajęliśmy na zaledwie jeden dzień żeby pojechać do Parku Narodowego Timanfaya (wspominałam na początku wpisu) a następnie udaliśmy się do miejscowości Playa Blanca. Był plan na rower w to miejsce ale to 30 km w jedną stronę z Puerto del Carmen a do tego już normalną drogą i przez niewielkie ale jednak góry. Z pewnością dalibyśmy radę, jednak kosztem zobaczenia wielu innych ciekawych rzeczy, więc odpuściliśmy sobie.

Playa Blanca to najbardziej wysunięta na południe miejscowość na wyspie. Podobnie jak Puerto del Carmen powstała na bazie dawnej wioski rybackiej. Wzdłuż oceanu ciągnie się tutaj długa promenada ze sklepami, restauracjami i kafejkami. Można nią dojść do uroczej latarni morskiej     a w przeciwnym kierunku do zaprojektowanej pod turystów, eleganckiej Marina Rubicon, gdzie roi się od eleganckich jachtów i sklepów. Ja zdecydowanie wolę spokojniejszą część tej miejscowości i polecam spacer w stronę latarni. Z atrakcji w pobliżu Playa Blanca warto pojechać na plaże Papagayos. To dowód na to, że plaże na tej wyspie mogą mieć złoty a nie tylko wulkaniczny piasek. Playa Blanca to podobno również idealne miejsce na rozpoczęcie pieszych wędrówek w góry. Czytałam, że szlaki są bardzo dobrze oznaczone a turystów na nich niewielu -   i jeżeli będę miała przyjemność polecieć na Lanzarote kolejny raz z przyjemnością poznam wyspę od tej strony.

55DD38F7-1493-4EB4-A54A-BC540C6CD2A6jpg

Z Playa Blanca udaliśmy się na północ wyspy do Jameos del Aqua i Mirador del Rio, z małym przystankiem na lunch w Punta Mujeres - niewielka miejscowość przy oceanie. Białe domki, kilka knajpek i totalny spokój.

Przed ostatni dzień pobytu przypadł na 31 grudnia czyli sylwester. Postanowiliśmy nie robić nic poza spacerowaniem i podziwianiem oceanu. Hotel Riu Paraiso Lanzarote, który testowaliśmy     w ramach tego pobytu jest idealnym wyborem dla osób aktywnych ale lubiących spokój i bliskość plaży. Był to mój trzeci pobyt na tej wyspie. Byłam już w Playa Blanca, Costa Tequise a teraz w Puerto del Carmen, które wcześniej omijałam z obawy przed tłumem i rozrywkową sławą tego miejsca. W dalszym ciągu nie mogę wybrać, które miejsce jest najlepsze ale z całą pewnością dzięki pobytowi w Riu Paraiso Lanzarote totalnie zmieniłam zdanie na temat Puerto del Carmen. Hotel jest rewelacyjnie położony, w zasadzie przed samym Puerto w Playa de los Pocillos. Jest bardzo spokojnie, ładnie zagospodarowana okolica. Jeżeli wybierzemy się na spacer promenadą w prawo dojdziemy do centrum Puerto del Carmen, które okazało się bardzo przyjemne i wcale nie takie głośne. W lewo za to można dojść do lotniska, gdzie lądujące nad plażą samoloty robią niesamowite wrażenie. Następnie wzdłuż pasa startowego promenada ciągnie się dalej poprzez Playa Honda do Arrecife.

Klimat w Riu Paraiso Lanzarote całkiem przyzwoity:)

DA8FB437-FC24-46D2-9C65-E5EBDE8A05E1JPG

Nie zabrakło także porannych kijów, tym razem trochę rozpraszały mnie samoloty. Trasa po plaży z hotelu w to miejsce i z powrotem 8 km, czyli idealnie:)

A281D45A-CE0B-41DD-82DE-82ADE23918E2jpg

Pomimo pandemii i obostrzeń udało się spędzić bardzo miły wieczór sylwestrowy. Hotel przy dość sporej ilości gości stanął na wysokości zadania. Była uroczysta kolacja i muzyka na żywo z pokazami. Niestety bez większych popisów na parkiecie bo lokalna policja dbała o to żeby nóżka nie drgała. Po północy goście hotelowi troszkę się zbuntowali i do 2 nad ranem udało się pokręcić po parkiecie w maseczkach. Jedyny plus taki, że nie trzeba było poprawiać makijażu:)

F3880EE5-F2FA-4B37-B632-0581FD067EAFjpg

W Nowy Rok, przed wykwaterowaniem z hotelu, ostatni spacer w promieniach słonka                       i pożegnanie z tą piękną plażą - wymarzone rozpoczęcie 2022 roku!

4AF3B763-F934-444F-98F3-8EF5F9199620JPG


Podsumowując wyjazd ten był strzałem w 10! Wyspa jest przepiękna, klimatyczna. Jeżeli pokochacie ją jak ja, będziecie chcieli tu wracać. To wcale nie prawda, że jest mała i niczego tutaj nie ma. To zdecydowanie jedno z takich miejsc, gdzie jeżeli tylko trochę się postaracie i dobrze nastawicie, odwdzięczy się z nawiązką.

Pięknie zakończyłam ten rok i rozpoczęłam kolejny. Robiłam to co kocham i wokół czego kręcą się moje marzenia.


I love Lanzarote