Malediwy - nuda czy może coś więcej?

Rok 2022 był dla mnie bardzo intensywny, z początkiem grudnia miałam już na koncie 9 podróży, każda z nich wyjątkowa i emocjonująca. Była Hiszpania ( Lanzarote, Teneryfa i Ibiza), Austria (Karyntia i Tyrol), Grecja Samos, Turcja Kusadasi, Wyspy Zielonego Przylądka-Sal i Azory (Pico i Faial). Czułam się usatysfakcjonowana ale nieco zmęczona...

Malediwy od zawsze były jednym z moich podróżniczych marzeń. Na temat tego kierunku powstało wiele sprzecznych opinii. Jedne głosiły o ich wyjątkowości i ekskluzywności a inne krzyczały o wszechogarniającej nudzie i drożyźnie. Przyszedł zatem czas kiedy miałam przekonać się sama jak jest:)

Wybraliśmy się na jedną z ponad tysiąca koralowych wysepek w 26 atolach zlokalizowanych na Oceanie Indyjskim. Podróż celowo była zaplanowana z 8 miesięcznym wyprzedzeniem co dało nam możliwość skorzystania z wygodnego przelotu, całkiem przyzwoitymi liniami Austrian Airlines w bardzo dobrych cenach. Na moim blogu raczej nie piszę o cenach i kwestiach organizacyjnych bo to robię dla moich klientów każdorazowo indywidualnie. Nie uważam aby internetowe porady były przydatne dla każdego w każdej sytuacji. W przypadku Malediwów, które słusznie uznawane są za kierunek drogi, zrobię mały wyjątek. Nasze planowanie z tak dużym wyprzedzeniem pozwoliło na zamknięcie kosztów w 7 tyś zł za osobę na 7 nocy z all inclusive w 3* hotelu. Najkorzystniejszy okazał się pakiet samolot rejsowy plus hotel z TUI. Kalkulując ten sam zestaw oddzielnie cena była 20% wyższa...

CVWB3831JPG

Na nasz pobyt na Malediwach wybraliśmy Embudu Village Maldives 3* położony na Sud Male Atol. Po 9 godzinnym locie z Wiednia wylądowaliśmy na Male skąd czekała nas zaledwie 20 minutowa podróż bardzo szybką łodzią na Embudu. Na Malediwach znajdziecie mnóstwo luksusowych resortów z wieloma udogodnieniami. Dla nas luksusem na Malediwach jest przede wszystkim natura dlatego kwestia hotelu nie była aż tak istotna.

Wysepka przywitała nas zielenią, białą plażą i turkusem wody. Pod stopami wszędzie piasek przez co bagaże były przewożone na taczce. Bardzo mnie ujął ten szczegół, od razu poczułam się tutaj swojsko i na luzie. Takiego klimatu trzeba mi było pod koniec tego szalonego roku...


QYHL0783JPG

Hotel bardzo prosto urządzony na wyspie o wymiarach 600m x 300m. Dzięki sporej ilości zieleni i rozmieszczeniu domków dookoła wyspy nie czuło się tej niewielkiej przestrzeni. Część domków było zlokalizowanych przy wodzie, część przy samej plaży. Do tego budynek recepcji połączony z główną restauracją oraz bar w okolicy plaży. 

GLGD5182JPG

My wybraliśmy pokoje w domkach przy plaży. Pokoje przestronne i skromnie urządzone ale zadbane i czyste. Największą zaletą był fakt, że siedząc na tarasie, praktycznie było się na plaży. Po całym terenie hotelu można było swobodnie chodzić boso. Jedynym miejscem, gdzie były drewniane podłogi to restauracja i bar, zatem na posiłki przydały się wygodne klapki.

UXTQ3293JPG

Po nocnym locie byliśmy nieco zmęczeni a dodatkowo zmiana strefy czasowej spowodowała lekkie zamieszanie dla organizmu. W pierwszy dzień zdarzyło nam się zaspać na śniadanie i dzięki znajomym, którzy towarzyszyli nam w podróży, udało się zjeść późne śniadanie w pokoju z widokiem na ocean. To jest właśnie jedna z takich chwil. Niby nic wielkiego ale zapada w pamięć:) Dzięki J i M:)

FTOF2161JPG

Przylecieliśmy w tak odległe miejsce, gdzie praktycznie poza plażą i zielenią nic nie ma i co dalej? Co w ogóle robić tutaj przez kolejne 8 dni? Zapewne wiele osób zadaje sobie takie pytanie...
Ja również miałam takie myśli w głowie ale ponieważ nie nudzę się nawet sama z sobą postanowiłam nie poddawać się takiemu myśleniu. Chciałam odpocząć. Zatrzymać się, mieć czas na przeczytanie książki, długie rozmowy z towarzyszami podróży oraz chłonąć te piękne widoki i magazynować je w głowie...

Dzięki temu, że Embudu jest porośnięte gęstą zielenią, tworzą się tam ścieżki jak w mini dżungli. Można spacerować tymi dróżkami i co chwile odkrywać nowe urokliwe miejsca z wejściami na plażę. Promienie słońca przebijające się przez gałęzie tworzą genialny klimat.

GKIH7919JPG

Miejsc, które wydają się podobne zwiedziłam już wiele. Do tej pory numerem jeden były dla mnie Seszele gdzie na malutkiej La Digue odkrywaliśmy piękne ukryte plaże, na które można się było dostać spacerując przez gęste zarośla. Jest jednak coś na Malediwach czego nie przeżyłam nigdzie indziej. To niby oczywista rzecz ale nie spodziewałam się, że zrobi na mnie aż takie wrażenie. Konkretnie pochłonął mnie podwodny świat!

Zabierałam maskę do snurkowania z nastawieniem, że zobaczę jakieś tam rybki... Ale to co zobaczyłam zanurzając się w okolicy rafy przeszło moje wyobrażenia i sprawiło, że totalnie pokochałam obserwowanie tego podwodnego świata. Rozmiary, kształty i kolory ryb mnożyły się z każdym przepłyniętym metrem a ciemna głęboka odchłań na granicy rafy budziła respekt do tej podwodnej krainy. Niektóre z pływających tam stworzeń budziły strach bo nie często widzi się z tak bliska wielką kolorową rybę, która szczerzy wielkie zębiska w niewiadomym celu...

Kiedy już myślałam, że nic więcej mnie nie zaskoczy, pojawiły się rekiny rafowe. Sztuki po metr do półtora długości dumnie krążyły wokół rafy oraz na płyciznach przy plaży. Miałam szczęście spotkać je w grupie ale po tym doświadczeniu, kiedy to poczułam się wręcz przez nie otoczona, ogarnął mnie strach i aby wejść kolejny raz do wody musiałam wspomóc się internetową wiedzą o tych stworzeniach. Okazało się, że nie mają zbyt wiele na sumieniu i są wręcz nieśmiałe przez co nie zagrażają ludziom dopóki człowiek nie zrobi im krzywdy. Uznałam zatem, że nie pływam tak szybko żeby je dogonić dzięki czemu nie stanowię zagrożenia i mogę się czuć bezpieczna:)

AKOU2423JPG

Embudu położona jest w niewielkiej odległości od Północnego Atolu Male - gdzie znajduje się stolica Male - geograficzne centrum Malediwów. Uznałam zatem, że warto popłynąć tam na wycieczkę, żeby zobaczyć normalne życie poza rajskim resortem. Tym bardziej, że jest to najmniejsza stolica na Świecie - ma dwa kilometry długości i zaledwie kilometr szerokości.
Jest to miejsce zupełnie inne niż poszczególne wysepki i jedyne miasto na całym archipelagu. Mieszka tu 1/4 wszystkich mieszkańców Malediwów. Ponieważ jest to miejsce zagrożone tsunami otacza je betonowy falochron, który ufundował rząd Japonii. Zagrożenie jest realne po tym jak w 2004 roku miasto zostało w 2/3 zalane po fali tsunami jaka pojawiła się na Oceanie Indyjskim.

Miasto można zwiedzać pieszo oglądając Friday Mosque - najważniejszy meczet w mieście z największym minaretem, Pałac Prezydencki, muzułmański cmentarz na terenie Pałacu czy słynny Park Sułtański w samym sercu miasta.

RGXV0934JPG

NETO5074JPG

Warto odwiedzić także targ owocowy i rybny. Male stanowi dla reszty wysp centrum handlowe. Jest tam gwarno i kolorowo a sprzedawany asortyment bardzo szeroki. Królują ryby pod wieloma postaciami. Od suszonych po świeżo złowione.

CEMR0622JPG

IUNL7279JPG

Można także pospacerować wąskimi uliczkami, gdzie liczni sprzedawcy zachęcają do zakupów. Toczy się tam codzienne życie mieszkańców, na ulicach jest dość tłoczno. Większość porusza się na skuterach a przechodząc przez ulicę trzeba być bardzo uważnym. Centralnym punktem jest plac Republiki, gdzie tłumnie zbierają się miejscowi oraz turyści.

Przy porcie w godzinach popołudniowych można podziwiać ogromnie manty, które przypływają tu na posiłek z resztek ryb wyrzucanych po obróbce na targu rybnym.

HGHL2994JPG

Wycieczka na Male była całkiem ciekawa, ale jeszcze lepszy był powrót do naszego raju i perspektywa dalszego wypoczynku.

PSDW9575JPG

Czy nudziło mi się podczas tego pobytu? Szczerze to nawet przez moment nie miałam takiego uczucia. Wręcz brakowało czasu... Po śniadaniu miło było poczytać pod palmą na plaży. Następnie oddawałam się podwodnym poszukiwaniom rekinów. Tak schodził czas do lunchu, a po nim kończyło się rozdział w książce przed kolejnym snurkowaniem. Następnie przed kolacją siadaliśmy na barowym pomoście w oczekiwaniu na zachód słońca. Po kolacji można było spędzać czas do późnej nocy w barze przy plaży. Bywały nawet wieczory z muzyką na żywo i jedna impreza z tańcami ale ogólnie nie spodziewajcie się na Malediwach głośnych animacji, raczej leci się tam po spokojny wypoczynek.

WKRC2921JPG

Wieczory na Embudu były bardzo klimatyczne. Można było podziwiać zachody słońca a po zmroku wyspa jest równie piękna jak za dnia.

EWMC9364JPG

Na naszym ulubionym pomoście spędzaliśmy sporo czasu na rozmowach i spoglądaniu w ocean.

UWRU7723JPG

Po cudownie spędzonym tygodniu przyszedł czas na powrót. Żal było udawać się tym pomostem na powrotny transfer łodzią w stronę lotniska. Ale oprócz żalu pojawiło się nowe uczucie, którego nie miałam po innych wyjazdach w tym roku. Poczułam się wypoczęta!

KHIY8162JPG

Podsumowując mogę napisać na podstawie swoich doświadczeń, że Malediwy absolutnie nie są nudne. Nawet dla osoby, która jak ja dużo podróżuje i jest ciekawa świata. Nie czułam zmarnowanej ani jednej minuty mojego czasu tam. Zyskałam za to bardzo wiele, bo udało mi się wypocząć i zrelaksować. Tym razem tak na 100% prawdziwie a do tego w cudownych okolicznościach. Czułam się swobodnie a jednocześnie jakby ktoś dyskretnie się mną opiekował. Obsługa w hotelu była nienachalna ale bardzo konkretna. Nie czułam hotelowego zamieszania, które nie twierdzę że jest zawsze złe, ale aby wypocząć w taki sposób fajnie czuć się trochę jak na bezludnej wyspie.

Jestem przekonana, że sukcesem takich miejsc jest właśnie stworzenie odpowiedniego klimatu do wypoczynku. W ogóle nie czułam, że jestem na wyspie gdzie są 122 pokoje. Raczej że przebywam z grupką znajomych na wynajętej prywatnej wysepce. Nie były mi potrzebne ani większe luksusy, ani basen infinity ani nawet słynny domek na wodzie. Całą robotę zrobiła natura, klimat i podwodny świat.
Ja dodałam od siebie odpowiednie nastawienie i pozwoliłam sobie na odpuszczenie wielu spraw. Wyszło z tego prawdziwe slow travel i ta forma zaczyna do mnie coraz bardziej przemawiać. Być może dzięki Malediwom zacznę bardziej być niż zaliczać kolejne miejsca i tego Wam także życzę:)

MDOM7013JPG